Subscribe to RSS feed

niedziela, 6 stycznia 2013

Bieszczadzka zima...

Witajcie,

zanim na stronie pojawi się coś zrobionego własnoręcznie muszę wspomnieć o niesamowitym daniu jakie udało mi się kilkakrotnie w przeciągu kilku dni zjeść z ogromnym smakiem i nadzieją na powtórkę :-)


Kilkudniowy urlop w obrębie Sylwestra i Nowego roku spędziłam w pięknych zimowych Bieszczadach. W prawdzie zamiecie śnieżne pojawiły się dopiero na koniec pobytu, ale i tak widoki niezapomniane.

A w Wetlinie, w karczmie Chata Wędrowca, ukrytej w niesamowitym drewnianym starym domu, podawali coś, co pewnie gdyby nie informacje w internecie że naleśnik może być taki niezwykły, co z całą pewnością zasługuje na uwagę każdego łasucha, lub po prostu głodnego człowieka strudzonego wędrowaniem górskimi szlakami. Naleśnik gigant, a właściwie już jego połówka skutecznie zaspokaja każdy nawet duży głód. Dodatkowo posiada certyfikat i jest produktem lokalnym tego regionu.
Naleśnik w rzeczywistości jest czymś w rodzaju racucha, w smaku przypomina trochę faworki (jego kruche części). Sympatyczna Pani która nam go podawała ostatnim razem, z podejrzanym wzrokiem że chcę wyciągnąć tajemnicę chyba :-), powiedziała tylko że jest smażony na głębokim oleju... co trudne do odgadnięcia nie było. Podawany standardowo z jagodami, opruszony sporą dawką cukru pudru, na wierzchu z porządną łyżką śmietany oraz polany na koniec odrobiną miodu. Po prostu poezja smaku...
Inne warianty z truskawkami lub tartym jabłkiem, lub twarożkiem... I wybaczcie, ale na zdjęciu mam tylko giganta z twarożkiem, czyli ostatnią wariację, którą jadłam dodatkowo już w części zjedzoną. Waszej wyobraźni pozostawiam morze jagód na wierzchu... Po prostu gapa ze mnie i za późno wpadłam na pomysł że muszę napisać o tej pyszności...



Naprawdę polecam z czystym sumieniem. Wystrój karczmy też jest wyjątkowy. Zdecydowany faworyt naszego wyjazdu...